Stanisław Nowakowski z Jaworzna. Nie tylko żołnierz, ale i artysta:
Większość z nich podarował krewnym i przyjaciołom, ale na ścianach w jego mieszkaniu wisi kilka naprawdę pięknych dzieł. Są wśród nich wizerunki świętych, Jezusa, Matki Bożej. Na obrazach zobaczymy też drewniane polskie kościoły i malownicze pejzaże.
Pan Stanisław malował zarówno akwarelą i pastelą, farbami olejnymi, jak i temperą. Ba, także szkicował. Jest samoukiem. Potrafi nie tylko kopiować widokówki i obrazki, ale także malować z wyobraźni.
- Chęci miałem od dziecka - przyznaje mój rozmówca. - Już w szkole powszechnej nauczyciele zauważyli u mnie zdolności do wykonywania różnych prac plastycznych i map. Tworzyłem więc szkolne gazetki ścienne, spełniałem różne zadania zlecone przez nauczycieli. Ci z kolei namawiali rodziców, by posłali mnie na Akademię Sztuk Pięknych do Krakowa. Mama i ojciec niestety nie mieli dość pieniędzy na sfinansowanie mojej edukacji na ASP - wspomina. Pan Stanisław poszedł więc do szkoły dokształcająco-zawodowej. Tam odkrył zdolności związane z rysunkiem technicznym.
Swój pierwszy obraz namalował kilkadziesiąt lat temu. Nie pamięta, kiedy to było dokładnie, ale na pewno przed wojną.
W czasie okupacji zarabiał, przede wszystkim pracując w zakładach chemicznych Azot (jako uczeń kreślarza w biurze konstrukcyjnym i później w warsztacie mechanicznym). Ale dorabiał też, wykonując prace artystyczne, np. wykonywał wizytówki na drzwi wejściowe na tabliczkach ze stali nierdzewnej. Tworzył również napisy na tak zwanych dewizkach, które Anglicy zakładali sobie na nadgarstki.
Nie można jednak zapominać o jego wojskowych perypetiach. Jeszcze w czasie wojny, gdy pracował w zakładach azotowych, wstąpił do Armii Krajowej i uprzykrzał życie Niemcom i Polakom, którzy przeszli na stronę okupanta.
Pamięta to jak dziś, choć miał wtedy 17 lat.
Przeszedł odpowiednie przeszkolenie i prowadził sabotaże gospodarcze, np. uszkadzając maszyny w fabryce, sypiąc piasek i opiłki do rurociągów, w których powietrze rozprowadzało je na zawory i zasuwy i powodowało awarie urządzeń maszynowych, np. doszło do uszkodzenia układu kotła ługowego. Pewnego razu pan Stanisław został nakryty podczas wykonywania takich nielegalnych czynności...
- Hartowałem akurat w kuźni części do pistoletów i młynków do mielenia zboża. Jednocześnie miałem dla niepoznaki przygotowane narzędzia ślusarskie, dzięki którym udawałem, że wykonuję zadania zlecone przez szefostwo. Nagle zobaczyłem, że nadchodzi volksdeutsch. Złapałem kleszcze, wrzuciłem część hartowanych przed chwilą rzeczy do złomu. Ten jednak po wejściu do kuźni zaczął grzebać w tamtym miejscu. Powiedziałem, że pracuję przy zasuwach i robię frez, którym docieram gniazda zaworów. Nie uwierzył w to, powiedział, że zapyta majstra. Ubiegłem go jednak i przekonałem mistrza warsztatu, aby potwierdził moje słowa. Na szczęście zrobił, jak prosiłem - wspomina. Takich przeżyć miał więcej.
Po wojnie też nie było mu łatwo, bowiem czasy nie były przychylne "akowcom". Udało mu się jednak uniknąć represji. Pracował m.in. w kopalniach Kościuszko i Bierut (w warsztacie mechanicznym, jako kreślarz w biurze technicznym, ratownik górniczy, maszynista wyciągowy).
Warto podkreślić, że Stanisław Nowakowski, jako prezes koła Światowego Związku Żołnierzy AK, robił wszystko, aby jaworznianie nie zapomnieli o wojennych działaczach. Jako że potrafi też rzeźbić, wykonywał np. napisy na tablicach pomników pamięci i płytach nagrobnych zasłużonych w boju osób. Jego autorstwa jest choćby tekst wyryty na mogile żołnierzy Armii Krajowej na cmentarzu pechnickim w Jaworznie.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?