Ulewne deszcze jakie padają od kilku dni w tym rejonie Andów sprawiły, że wyschnięte koryta, albo potoki, zamieniły się w szerokie i rwące rzeki. Planowany na sobotę odcinek specjalny długości 492 km dla motocykli i quadów oraz 471 km dla samochodów, skrócono do 183 km. Jednak i to niewiele pomogło, gdyż niektóre fragmenty trasy okazały się nieprzejezdne.
Rywalizację kierowców samochodów terenowych (ciężarówki w ogóle nie wystartowały) przerwano po drugim pomiarze czasu. Do tego punktu dojechała większość załóg i na tej części najlepszy wynik uzyskał Katarczyk Nasser Al-Attiyah. Adam Małysz, siedemnasty po siedmiu etapach, stracił do lidera 12 minut, plasując się na 31. miejscu.
Niedziela dla uczestników rajdu jest dniem przerwy w San Miguel de Tucuman, gdzie kierowcy będą mogli sobie odpocząć, a do pracy przystąpią ich mechanicy. W poniedziałek 14 stycznia dziewiąty etap z metą w Cordobie. Planowane dystanse: 852 km (OS 593 km) dla motocykli, quadów i samochodów oraz 699 km (OS 293 km) dla ciężarówek.
"To był bardzo ciężki dzień, niefajny" - ocenili Adam Małysz i Rafał Marton ósmy etap 35. Rajdu Dakar, którego trasa, pełna przygód jak w surwiwalu, prowadziła z Salty do San Miguel de Tucuman w Argentynie. "Zakopaliśmy samochód" - poinformował Orzeł z Wisły.
Odcinek specjalny został skrócony z 471 do 183 kilometrów z powodu ulewnych deszczów, jakie padają od kilku dni w tym regionie. Powodem była m.in. wezbrana rzeka, uniemożliwiająca przejazd. Zespół sędziowski ma ustalić wyniki, które w niedzielę (dzień przerwy w Tucuman) do południa czasu polskiego nie zostały jeszcze opublikowane.
"Wystartowaliśmy i dotarliśmy do rzeki. Poszliśmy w lewo i... zakopaliśmy samochód. Wygrzebywaliśmy go metr po metrze. Trwało to pół godziny. Fala błota przykryła niemal całe inne auto. Przejechaliśmy tamtędy na styk" - wspomniał mistrz olimpijski w skokach narciarskich.
Małysz i Marton kierowali się trasą wzdłuż rzeki. Po drodze spotkali zawodników, którzy powiedzieli im, że dalej nie ma przejazdu. Potem przyszła informacja, że dalsza część odcinka specjalnego została odwołana.
"Argentyńczyk poradził nam, żebyśmy za nim pojechali do asfaltu. Miały być cztery kilometry, a było ze trzydzieści po jakichś wertepach. Musieliśmy go wyciągać, bo zepsuł mu się silnik, wzięliśmy go na hol. Cały czas góra - dół, gorzej, niż na oesie. W końcu dotarliśmy i mieliśmy przed sobą jeszcze 300 kilometrów dojazdówki na biwak. To był bardzo ciężki dzień, niefajny" - przekazał z Tucuman "Orzeł z Wisły".
Niedziela jest dniem przerwy w rywalizacji, ale dla obsługi bardzo pracowitym. "Mechanicy będą wymieniać najważniejsze rzeczy w pojeździe, żeby nie zawiodły na następnych etapach. Jak dotąd Toyota spisuje się perfekcyjnie i nie mieliśmy żadnych problemów technicznych" - zaznaczył Małysz, który w klasyfikacji generalnej samochodów zajmował 17. miejsce po siedmiu etapach.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?