Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Właściciele stacji kontroli pojazdów rezygnują nawet z ogrzewania. Tanie przeglądy to igranie z bezpieczeństwem

Paweł Antuchowski
Paweł Antuchowski
- Jeden z ministrów poprzedniego rządu użył określenia, że diagności są jak Reksio z pieczątką. Tak właśnie lekceważono nasze problemy - mówi Piotr Szymański, właściciel SKP Huccar w Poznaniu.
- Jeden z ministrów poprzedniego rządu użył określenia, że diagności są jak Reksio z pieczątką. Tak właśnie lekceważono nasze problemy - mówi Piotr Szymański, właściciel SKP Huccar w Poznaniu. Waldemar Wylegalski
W tym roku przypada 20. rocznica ustalenia stawek za obowiązkowe badanie techniczne. W tym czasie koszty ich prowadzenia wzrosły wielokrotnie. Dochodzi do takich absurdów, że stacje, aby nie dokładać do interesu, rezygnują nawet z ogrzewania. Wiele do życzenia pozostawia wynagrodzenie diagnostów. "Żeby wyjść na swoje niektórzy robią badania techniczne po łepkach. To się może skończyć tragicznie" - zauważa właściciel jednej z poznańskich stacji kontroli pojazdów.

Spis treści

Śmiech przez łzy właścicieli stacji kontroli pojazdów

Nie czyni on jednak z tego zarzutu dla branży - to w końcu normalne, że nikt nie chce dokładać do interesu. Właściciele stacji diagnostycznych są od lat związani tymi samymi kwotami, jakie mogą pobierać za badanie techniczne. W przypadku samochodu osobowego jest to 98 zł.

- Czasami klienci umawiając się na badanie pytają, ile kosztuje. Wtedy odpowiadam im, parafrazując hasło reklamowe znanej sieci handlowej, że “nikomu nie pozwolimy pobić naszych cen”

- śmieje się Piotr Szymański, właściciel Stacji Kontroli Pojazdów Huccar na poznańskich Naramowicach.

Niestety śmiech to reakcja obronna wobec trudnej sytuacji stacji diagnostycznych. Jak opowiada nam pan Piotr, przeciętnie na jednym badaniu technicznym stacje zarabiają, po odliczeniu kosztów funkcjonowania, od 7 do 10 zł. Różnice w zarobkach zależą od wyposażenia stacji w sprzęt. Im sprzęt jest lepszy, tym jest droższy w zakupie i utrzymaniu.

- Z tej kwoty trzeba jeszcze utrzymać diagnostę, który musi mieć odpowiednie kwalifikacje i musiał zdać bardzo trudne egzaminy. Tymczasem jego trud jest wynagradzany równowartością płacy minimalnej. Na wyższą pensję stacji po prostu nie stać - opowiada pan Piotr.

Czytaj także: Volkswagen Poznań nie przedłuża umów. Związkowcy z Inicjatywy Pracowniczej nazywają to zwolnieniami

Stacje kontroli pojazdów rezygnują z ogrzewania

Stacje diagnostyczne mają problem z pokrywaniem bieżących kosztów, co dotyczy także pana Piotra. Kilka lat temu zrezygnował on zupełnie z ogrzewania gazowego. Zamiast tego pomieszczenia są dogrzewane elektrycznie, kiedy jest taka potrzeba.

- Są takie miejsca, gdzie nawet nie zamyka się bramy wjazdowej do budynku stacji, bo i tak nie jest ogrzewana. Diagności na takich stacjach chodzą zimą opatuleni niczym bohaterowie serialu "Alternatywy 4" podczas awarii ogrzewania. To jest kuriozum

- zauważa pan Piotr.

Właściciel poznańskiej stacji, jak i cała branża, ma żal do rządzących wszystkich opcji politycznych, że przez 20 lat nie udało się wypracować mechanizmu, który zapewniałby godziwe wynagrodzenie pracy diagnostów oraz pokrywałby wszystkie koszty funkcjonowania. A przypomnijmy, że po drodze mieliśmy rządy różnych ugrupowań, od prawej do lewej strony sceny politycznej. Wystarczyłoby stworzyć mechanizm waloryzacyjny, który byłby taki sam, jak w przypadku waloryzacji rent i emerytur, czy podatków lokalnych, który uwzględniałby między innymi inflację.

- Jeden z ministrów poprzedniego rządu użył określenia, że diagności są jak Reksio z pieczątką. Tak właśnie lekceważono nasze problemy - mówi Piotr Szymański,
- Jeden z ministrów poprzedniego rządu użył określenia, że diagności są jak Reksio z pieczątką. Tak właśnie lekceważono nasze problemy - mówi Piotr Szymański, właściciel SKP Huccar w Poznaniu.
Waldemar Wylegalski

Ze względu na brak pieniędzy na bieżące utrzymanie, trudno jest mówić o ponoszeniu kosztów wymiany wyposażenia stacji, który w sposób oczywisty się zużywa, czy zadbanie o same budynki stacji.

- Największe koszty mają te stacje, które zadbały o najbardziej nowoczesny sprzęt, czyli między innymi używają podnośników, zamiast tradycyjnych kanałów. To jednak zwiększa koszty, bo podnośnik trzeba regularnie konserwować i sprawdzać. To robią prywatne firmy, których koszty także rosną. Najniższe koszty mają ci, którzy mają kanały wykopane w ziemi, a zawieszenie sprawdzają przy pomocy łomu - tłumaczy pan Piotr.

Zobacz też: Innowacja w Poznaniu! Zamiast łuku jest... krawężnik. Gdzie podziały się tory? "To kwintesencja nieudolnego zarządzania i planowania"

Szybkie badanie w prymitywnych warunkach to igranie z bezpieczeństwem

Można sobie zadać pytanie, jaką wartość ma badanie techniczne przeprowadzone w prymitywnych warunkach, najprostszymi narzędziami i w tempie o wiele większym, niż jeszcze kilka lat temu. Bo żeby wyjść na swoje stacje kontroli pojazdów zaczęły sprawdzać samochody szybciej. Im więcej samochodów zostanie sprawdzonych w ciągu dnia, tym większa jest szansa, że stacja wyjdzie w danym miesiącu na zero.

- To jest igranie z bezpieczeństwem w ruchu lądowym. Jeśli sytuacja się nie zmieni, to będziemy mieli coraz więcej miejsc, gdzie badanie techniczne będzie się sprowadzało do spotkania towarzyskiego z podbiciem pieczątki. Bo bez stałych klientów stacja po prostu nie może istnieć. Ten klimat towarzyski kończy się, kiedy ze względu na zły stan techniczny trzeba zabrać dowód rejestracyjny. Wtedy często klient się obraża i więcej nie wraca – opowiada pan Piotr.

Nikogo nie trzeba przekonywać, że badanie robione po łebkach i możliwie szybko, byle żeby obsłużyć jak najwięcej samochodów nie jest tak wartościowe, jak badanie przeprowadzone w sposób rzetelny i w o wiele dłuższym czasie. Marzeniem pana Piotra jest to, aby badanie było przeprowadzane na tyle dogłębnie, aby właściciel swojego samochodu od początku do końca był świadom stanu poszczególnych elementów i w ten sposób mógł się przygotować na ewentualne koszty związane z ich wymianą.

Nie bez znaczenia jest także aspekt podatkowy. Wyższe stawki to wyższe wpływy do budżetu państwa z tytułu podatków. Pieniądze te mogłyby zostać przeznaczone chociażby na rozwój transportu publicznego, czy obronność, co w obliczu agresywnych zapędów Rosji nie jest pozbawione logiki. Bez podniesienia stawki czeka nas kolejna fala upadłości oraz kolejna fala protestów diagnostów pracujących w stacjach.

- Jak ktoś już nie ma żadnych możliwości wyjścia z patowej sytuacji, to pozostaje mu już tylko wyjść na ulicę i protestować. Może trzeba będzie przyłączyć się do protestów rolników - gdyba pan Piotr.

Ministerstwo Infrastruktury analizuje możliwości zmian

O sprawę zapytaliśmy Ministerstwo Infrastruktury, jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi przed publikacją tego artykułu. Nie oznacza to jednak, że nic się w tej sprawie nie dzieje. O kwestię dostosowania urzędowej stawki do kosztów prowadzenia stacji kontroli pojazdów zapytał na początku roku poseł Jarosław Wałęsa. Odpowiedzi udzielił mu wiceminister infrastruktury Paweł Gancarz.

– W Ministerstwie Infrastruktury są prowadzone analizy mające na celu ocenę zasadności rozpoczęcia prac zmierzających do zmiany tabeli opłat za badania techniczne pojazdów, o której mowa w rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z dnia 29 września 2004 r. w sprawie wysokości opłat związanych z prowadzeniem stacji kontroli pojazdów oraz przeprowadzaniem badań technicznych pojazdów

– powiedział wiceminister, cytowany przez portal motofakty.pl.

Diagnosta sprawdza auto
Diagności, którzy muszą zdać trudne egzaminy, aby móc wykonywać swój zawód, zarabiają równowartość płacy minimalnej. Na więcej właścicieli stacji nie stać. Waldemar Wylegalski

Z kolei na początku marca rzecznik prasowy ministerstwa Rafał Jaśkowski informował Polską Agencję Prasową, że analizy już są prowadzone. Według serwisu Infor może to oznaczać, że wysokość nowych, wyższych stawek poznamy jeszcze w tym roku. Na razie jeszcze nie wiadomo, kiedy takie zmiany miałyby wejść w życie.

Badanie techniczne będzie kosztować ponad dwa razy więcej

Ile mogłyby wynosić zwaloryzowane stawki? Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów proponowała, aby stawkę podnieść do poziomu 246 zł brutto za badanie techniczne samochodu osobowego. Pojawiła się nawet propozycja, przedstawiona przez Stowarzyszenia Inżynierów i Techników RP Oddział Krosno aby stawka wzrosła ponad pięciokrotnie do 505 zł.

Propozycja ta wynika z prostej kalkulacji – skoro w 2004 roku 98 zł stanowiło 11,9 proc. płacy minimalnej, a przez ostatnie 20 lat płaca minimalna wzrosła ponad pięciokrotnie, to także stawka za badanie techniczne powinna tyle wynosić. Taka podwyżka byłaby jednak dość drastyczna, dlatego zdaje się dość mało prawdopodobna.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Debata "Głosu Wielkopolskiego" kandydatów na prezydenta Poznania

emisja bez ograniczeń wiekowych

Obserwuj nas także na Google News

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Właściciele stacji kontroli pojazdów rezygnują nawet z ogrzewania. Tanie przeglądy to igranie z bezpieczeństwem - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto