– Przecież to nie Amazonka – dziwi się dyrektorka Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 4, Danuta Skrzydłowska. Tragedią Justyny żyje obecnie cała placówka. Tyle że po cichu. Na korytarzach nie ma szeptów czy wymiany poglądów na temat tego, co mogło się stać. – Wszyscy czekamy na informacje. Każdy przeżywa tę tragedię na swój sposób. Niektórzy mają jeszcze nadzieję, że Justyna żyje. W końcu nadzieja zawsze umiera ostatnia – opowiada dyrektorka.
Nauczyciele i rodzice uczniów z klasy Justyny przeszli specjalne warsztaty z psychologiem, na których nauczyli się, jak mają postępować ze swoimi podopiecznymi. Sama młodzież też miała z nim zajęcia. Pod stałą kontrolą są koleżanki Justyny, które były świadkami wypadku nad rzeką.
– Nie wiemy tylko, co dzieje się z dziewczyną, która przebywa w domu z powodu kontuzji nogi. Te, które chodzą do szkoły są przez nas wnikliwie obserwowane, a wszelkie ich zachowania odbiegające od normy są natychmiast wyłapywane. Jeśli uczennica nie pojawia się w szkole, natychmiast powiadamiamy o tym jej rodziców – zapewnia dyrektorka. – To wagary, które chyba wszyscy zapamiętamy do końca życia - mówi.
Wciąż dobrych wiadomości dla rodziny, koleżanek i nauczycieli Justyny nie mają strażacy.
– Przeszukaliśmy całą długość Przemszy na terenie województwa śląskiego i nasze przekonanie, że nie ma tu zwłok, graniczy z pewnością – wyjaśnia mł. bryg. Artur Tomalik ze straży pożarnej w Mysłowicach, która wczoraj zakończyła już poszukiwania. Podczas trwającej 8 dni akcji udział wzięło ponad 200 strażaków, 67 samochodów, 4 łodzie i pontony, 12 nurków oraz pies tropiący i sonary. Nikt nie natrafił nawet na ubranie zaginionej.
– W czwartek pies wskazał nam, że w rzece na wysokości Promenady w Mysłowicach może znajdować się ciało dziewczyny. Przeszukaliśmy ten fragment rzeki i brzegu trzy razy, ale nic nie znaleźliśmy – opowiada rzecznik strażaków. Przy Promenadzie zatrzymał się też jasnowidz, którego na miejsce sprowadzili rodzice zaginionej.
Zdaniem ratowników rzeka musiała ponieść dziewczynę do województwa małopolskiego. Policja nie wyklucza też, że ciało mogło zakleszczyć się w niedostępnych dla ludzi i sprzętu jamach pod brzegami rzeki.
Rozmowa z mł. asp. Danielem Sadowskim z Komendy Miejskiej Policji w Mysłowicach
Czy jest szansa, że dziewczyna żyje?
Nie. Opierając się na relacjach zebranych od dziewczyn, które były bezpośrednimi świadkami zdarzenia, wykluczyliśmy możliwość poszukiwania żywej osoby.
Za zmarłą uznać jej także nie można...
Dokładnie. Obecnie Justyna Litwińska ma status osoby zaginionej i zgodnie z przepisami służby będą prowadzić poszukiwania jej ciała przez najbliższe 15 lat, choć już nie w tak szerokim zakresie, jak to miało miejsce do tej pory.
Na czym zatem będą one teraz polegać?
Jesteśmy w stałym kontakcie z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej w Gliwicach i Krakowie, które stale monitorują czy w nadzorowanych przez nich odcinkach Przemszy i Wisły na sztucznych przeszkodach - typu zapory, progi wodne - nie znajduje się ciało zaginionej. W akcję włączyły się także służby z województwa małopolskiego, przez które przepływają rzeki. Tam również pracują nurkowie, pontony i psy tropiące.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?