18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KWK Żory jest zamknięta od 15 lat. "Ej, gruba żeście przepier..." - mówią górnicy

Aleksander Król
Jo gość na karczmie ciulato odzioty. W gorolski szlips, kabot i cywil galoty. Binder żech ściepnoł, by górnicy z zamkniętej 15 lat temu KWK Żory, o swojej "staruszce" i tułaczce po śląskich grubach, godali jak ze swoim - pisze Aleksander Król

Coście synki porobili, hej... Gruba żeście przepierd..., hej... Na nic starania i troski, hej... Zdecydował tak Markowski, oj joj joj joj - śpiewało za swoim dyrektorem ponad stu chłopów w czarnych, śląskich mundurach. Zaśmiewali się do łez. I wcale nie szło o ciągle dolewane piwo, jak to na karczmach piwnych bywa. Po prostu minęło już piętnaście lat. Bo gdy zamykano ich kopalnię, płakali naprawdę. Twarde śląskie chopy, sto kilo każdy, ryczeli jak dzieci.

- Pamiętam ostatnie gwarki przed zamknięciem gruby. To było w 1996 roku. Do sali wniesiono trumnę, na której "stało" KWK Żory. Ktoś zaintonowoł: "Przeżyj to sam" i nikomu nie było do śmiechu - wspomina stare dzieje Leon Fojcik, starszy inżynier miernictwa dołowego na kopalni ZMP Żory, zamkniętej po zaledwie siedemnastu latach fedrunku. - Ej tam, nie było aż tak źle. Każdy wiedzioł, kaj pójdzie, każdy dostoł robota - prostuje po chwili, choć sam nigdzie już nie szedł. Gdy w Żorach przestano zjeżdżać na dół, do emerytury zostały mu zaledwie dwa lata i już nie musiał tułać się po Śląsku. Ale wielu się tułało.

- To był horror. Człowiek nie wiedzioł, czego mo się spodziewać. Czy nie będzie jak to piąte koło u wozu. Jak żech szoł na piyrwszo szychta na kopalnię Borynia, nastawiłech sześć budzików. Żeby nie zaspać, żeby nie podpaść już pierwszego dnia, żeby nie powiedzieli, że ci z Żor to jakie lebry są - mówi Damian Magiera, który na kopalni Żory robił od 1984 roku aż do końca. Gdy zmienił gruba, nie spał po nocach. - Pracowałem jako osoba dozoru średniego w ruchu elektrycznym. Ciągle myślałem o awariach. Czy uda się szybko usunąć. Uczciwie ci powiem, człowiek przychodził do domu wkurzony. Łeboniom też czasem się dostało - dodaje Magiera, jeden z tych nielicznych, którzy wstali, gdy na ostatniej "karczmie wypędzonych z Żor" wywołano tych, co dalej fedrują. - I jak tam u wos teraz jest? Godejcie, gwarku - pytali ci, którzy już dawno nie zjeżdżali na dół. - Ano, niepotrzebnie się człowiek stresowoł. Na Boryni to się powinni od nas uczyć - śmiał się Damian Magiera.

Wie, że poczytają to koledzy, z którymi dziś chodzi na szychtę i wcale go to nie martwi. Bo na górników z Żor patrzono z reguły serdecznie. - Naszą kopalnię zamknięto jako pierwszą. Na innych kopalniach witano nas z otwartymi rękami. Ci z Morcinka, który padł po Żorach, mieli już gorzej. Zresztą oni byli też inni. Podkreślali: "Jak to u nas na Morcinku było". Nie to co my, skromni ludzie z Żor - dodaje Magiera.

Może dlatego, gdy ówczesny minister Jerzy Markowski, z dnia na dzień zdecydował o likwidacji ledwo 17 lat wcześniej otwartej kopalni, nie palono opon przed Sejmem, nie skandowano haseł i nie niesiono transparentów. Ani jednego.


Katastrofa samolotu Cirrus w Pyrzowicach. NAJNOWSZE USTALENIA, NIEZNANE FAKTY, RELACJE ŚWIADKÓW
TOP 14 poszukiwanych przestępców w woj. śląskim ZOBACZ ICH TWARZE

- Markowski chciał pokazać, że można zamknąć kopalnię bezboleśnie, bez żadnych rozrób i na początek wybrał najmniejszą. Załoga liczyła jakieś 1500 osób - mówi Ryszard Tkocz, dawny specjalista od BHP na kopalni Żory. - Myśleliśmy, że Markowski przyjedzie do nas na kopalnię, by nam pomóc. Przecież ledwo co zmieniliśmy wozy, którymi transportowało się węgiel, na taśmociąg. Wydawało się, że wszystko przed nami. Gdy powiedział, co miał powiedzieć, wszystkie dyrektory zostały z pootwieranymi gębami - dodaje Kazimierz Salamon, dyspozytor metanometrii, który przepracował na KWK Żory 17 lat, a potem przeszedł na kopalnię Rydułtowy. - To było tak, jakbym przeszedł do muzeum. W Żorach wszystko było nowe. A w Rydułtowach były wyrobiska, które pamiętały nasze dziadki. Mają ponad 200 lat. Jak jo tam przyszoł, to na Ruchu Ignacy działała jeszcze maszyna parowa - wspomina Kazimierz Salamon.

- Ale co tam będziesz o tym pisał. Najważniejsze, że wszyscy robota dostali, w Rybniku, Jastrzębiu, Budryku albo jeszcze kajś. W tej części Śląska nie ma ani jednej kopalni, co by górnik z Żor nie robił. O naszej karczmie pisz. O tym, że po piętnastu latach od zamknięcia kopalni wciąż się spotykamy. To ewenement w skali Polski - dodaje Kazimierz Salamon i urywa, bo starej jak świat pieśni, którą właśnie podjęła orkiestra, górnik przegapić nie może. "Górnicze skarby pod ziemią, głęboko ukryte drzemią. Na ścianach, filarach, górnicza dziś wiara, Wykuwa do skarbów drogę" - powtarzają gwarkowie wypędzeni z Żor, trzymając się pod łokcie. Pieśń znana wszędzie - na Boryni, Jas-Mosie, Chwałowicach i Budry-ku. Ale górnicy z byłej ZMP śpiewają ją inaczej. Bo tutaj pod ziemią oprócz węgla, zostały też inne skarby.

- Wyciągnęli obudowy ze ścian, kombajny i to tyle. Przyjechali i uznali, że reszta się nie kalkuluje. Pod ziemią zostało kilkaset ton żelastwa - mówi Ryszard Tkocz. - Byłem wówczas kierownikiem stacji ratowniczej. Synki chciały to po szychcie wyciągać i po połowie podzielić się zyskami z kopalnią. Ale się nie zgodzili. Rozpoczął się proces zasypywania szybu. Przez parę miesięcy Borynia miała gdzie składować kamień. Potem dano betonowy czop i było po wszystkim - mówi Ryszard Tkocz.

Zostały gwarki, przyjaźń, wspomnienia ze wspólnie przepracowanych lat. - Na naszej grubie było jak w rodzinie. Każdy wiedzioł, co tam u drugiego w domu słychać. Jak było wiadomo, że trzeba będzie "szychty przybrać", a komuś akurat nie pasowało, godało się - "jo tam pójda". I tak jest do dziś. Chopy mogą na siebie liczyć - mówi Damian Magiera. - Szkoda, że nie ma już naszej "staruszki" - dodaje.

Kopalnia ZMP Żory od początku była na straconej pozycji. - Wybudowano ją na tzw. "nasunięciu michałkowickim". Pokłady były mocno potrzaskane. Dziś zabrano by ołówek, pobazgrano trochę na kartce i stwierdzono, że otwierać się nie opłaci. Ale wtedy były inne czasy. Pod koniec lat 70. nie było bezrobocia. Od efektów ekonomicznych ważniejszy był człowiek - mówi Leon Guzy, pierwszy dyrektor kopalni ZMP Żory. - Na Śląsk przyjeżdżały tłumy z całej Polski. Tu dostawali robotę i mieszkanie. Musieli tylko wybrać pomiędzy M4, M5, albo M6 - dodaje Guzy, który był też prezesem pierwszej karczmy piwnej na kopalni ZMP oraz tej ostatniej - zorganizowanej 15 lat po jej zamknięciu. To przed nim staliśmy karnie i przyrzekali:

"Jo gość na karczmie ciulato odzioty. W gorolski szlips, kabot i cywil galoty. Kajom się przed prezydium i binder ściepuja. By żodyn nie godoł, że wyglądom na parkowego luja!" - spoceni, próbowaliśmy bez zająknięcia. Binder my ściepli, ale i tak dostaliśmy po tyłku wielką łopatą "hercówą" i kilofem. - My 15 lat temu dostaliśmy po rzici bardziej - mówią wypędzeni z Żor.


Katastrofa samolotu Cirrus w Pyrzowicach. NAJNOWSZE USTALENIA, NIEZNANE FAKTY, RELACJE ŚWIADKÓW
TOP 14 poszukiwanych przestępców w woj. śląskim ZOBACZ ICH TWARZE

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: KWK Żory jest zamknięta od 15 lat. "Ej, gruba żeście przepier..." - mówią górnicy - Katowice Nasze Miasto

Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto