Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Joanna Litwin: Byłam żoną Rutgera Hauera w filmie "Młyn i krzyż".

Henryka Wach-Malicka
Joannę Litwin można oglądać na Scenie Polskiej s Czeskim Cieszynie
Joannę Litwin można oglądać na Scenie Polskiej s Czeskim Cieszynie Arkadiusz Ławrywianiec
Joanna Litwin to jedyna polska aktorka zawodowa, która zagrała w kręconym m.in. w Katowicach filmie "Młyn i krzyż". Opowiada o tym Henryce Wach-Malickiej.

W filmie Lecha Majewskiego gra pani Marijken, żonę Petera Bruegla. Piękna, wysmakowana rola. A w scenach z dziećmi, wręcz urzekająca macierzyńskim ciepłem. Wtajemniczeni wiedzą, że dwoje spośród tej gromadki to pani prawdziwi synowie.
Rzeczywiście, Werner i Aleksander zagrali w filmie. Ale ja tego nie planowałam! Po prostu Lech Majewski potrzebował maleńkiego dziecka, nad którym można by było na planie "zapanować". A to potrafi tylko mama. Aleksander miał wtedy 15 miesięcy i kompletnie nie przejmował się komendami w stylu "wszyscy zatrzymują się w bezruchu na kilka minut". Bo on właśnie miał ochotę pomachać do operatora... Wtedy wkraczałam ja i używałam różnych sposobów, żeby syn nie rozwalał zaplanowanego kadru. Na szczęście dziecko mam grzeczne, więc się udawało. Z Wernerem problemu nie było, jest starszy, więcej rozumiał.

Ale on też debiutował u Lecha Majewskiego jako niemowlę!
No tak, w instalacji art-video "Krew poety".

Jeśli dodać, że pani mąż Grzegorz Widera też znalazł się w obsadzie, a pani zagrała wcześniej w "Angelusie" i "Szklanych ustach", to...?

...można żartobliwie powtórzyć za Grześkiem, że Widerowie mają u Majewskiego "spółkę rodzinną SA". Tak naprawdę to nasza współpraca z tym reżyserem bierze się jednak z podobnego myślenia o sztuce, o jej poetyckim wymiarze. A może i z odwagi wobec eksperymentu. Choć, z drugiej strony nie ukrywam, że zdjęcia do filmu "Młyn i krzyż" trwały bardzo długo i trudno byłoby mi znieść rozłąkę z synami. A tak, miałam rodzinę przy sobie.

CZYTAJ WIĘCEJ O "MŁYNIE I KRZYŻU" MAJEWSKIEGO. ZOBACZ ZWIASTUN!

W roli Petera Bruegla wystąpił wielki aktor Rutger Hauer. Onieśmielał panią?

Opowiem pani coś, co charakteryzuje go najlepiej. Rutger, jako hollywoodzka gwiazda, miał w kontrakcie zapewnioną osobną garderobę i catering. Po kilku dniach zainteresowało go jednak, o której wstają i gdzie jedzą statyści, których za udział w filmie niezwykle cenił. Gdy powiedziano mu, że wstają o świcie i jedzą w stołówce, bez słowa "wprowadził się" do nich, porzucając luksusy. Zrobił to naturalnie, bez demonstracji czy komentarzy. Po prostu uznał, że tak ciężka robota wymaga aktorskiej solidarności. Na planie było zresztą coś magicznego, coś szalenie rodzinnego. Ja wiem, że tak mówią aktorzy po zakończeniu każdych zdjęć, ale tym razem miałam wrażenie, że uczestniczę w czymś naprawdę wyjątkowym. Nie było na przykład podziałów na "my i "oni", żyliśmy dosłownie w gromadzie. O tym, że jestem zawodową aktorką, grający w "Młynie i krzyżu" mieszkańcy Jury Krakowsko-Częstochowskiej dowiedzieli się dopiero na konferencji prasowej przed premierą. Mieli nawet do mnie o to pretensje. Symboliczne oczywiście, bo z niektórymi utrzymujemy kontakt do dziś.

Wróćmy jednak do współpracy z Hauerem. Wasze sceny obywają się praktycznie bez dialogów, a przecież widz nie ma wątpliwości, że bohaterów łączy ciepłe i szczere uczucie.

To było trudne do wyrażenia. O ile miłość czy namiętność dość łatwo pokazać jednym czułym gestem, o tyle szacunek i poważanie wymagają innej ekspresji. A Bruegelowie przecież nie rzucają się sobie w ramiona przy każdej okazji! Oni kochają się jakby poza kadrem, nie demonstrują uczuć. Przygotowując się do roli Marijken, starałam się przeczytać możliwe dużo książek o obyczajach i zachowaniach ludzi w tamtej epoce. I to we Flandrii, bo w różnych krajach różne były w tej mierze tradycje. W każdym razie we Flandrii obwiązywała powściągliwość i skromność w zachowaniu. Poza tym ekranowy Peter jest starszy od żony, co też sytuuje ich małżeńskie relacje w granicach pewnych konwenansów. A ponieważ ona była niemową, wiele emocji musiałam pokazać tylko gestem. Między innymi to, że Bruegelowie stali trochę wyżej w hierarchii społecznej, zatem Marijken nosiła się majestatyczniej i z większą dystynkcją niż chłopki. Jednak w scenie, w której całuje męża w rękę, starałam się do szacunku dodać wiele czułości. Wymyśliłam to jakoś instynktownie. Zarówno reżyser, jak i Rutger Hauer uznali, że to przekonujący gest.

Jest pani dziś aktorką Sceny Polskiej Těšínskégo Divadla w Czeskim Cieszynie i współpracuje z krakowskim Teatrem STU, ale przez wiele sezonów pracowaliście z mężem w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu.

I to był fantastyczny czas, także w naszym prywatnym życiu. W tym teatrze poznaliśmy się z Grzesiem, pokochali i pobrali. No i zagraliśmy oboje mnóstwo fajnych, dających satysfakcję ról. Jednak zmiana sceny zawsze jest dla aktora szansą na nowe doświadczenia. Gdy okoliczności ułożyły się tak, a nie inaczej, z przyjemnością podjęliśmy więc z mężem pracę w Czeskim Cieszynie. Tu też czekało na nas wiele świetnych ról. Ja na przykład zagrałam postać, o której marzyłam zanim jeszcze poszłam na studia teatralne - Maszę w "Trzech siostrach" A. Czechowa. Warunki fizyczne, jestem drobna i jasnowłosa, skłaniają reżyserów do obsadzania mnie w postaciach niewinnych dziewczątek. A tu Masza, ocean sprzecznych emocji... To była wielka sprawa.

Publiczność Teatru Zagłębia często was jednak wspomina.

Czytam na internetowych forach serdeczności pod naszym adresem. To rozczulające. I odwzajemnione!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Joanna Litwin: Byłam żoną Rutgera Hauera w filmie "Młyn i krzyż". - śląskie Nasze Miasto

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto