Piosenki Basi znają też mieszkańcy jej rodzinnego Jaworzna, gdzie podczas jej koncertu hala widowiskowo-sportowa po prostu pękała w szwach. Dziewiętnaste jaworznickie Dni Muzyki "Jeunesses Musicales" rozgrzały publiczność do czerwoności. Basia Trzetrzelewska dostała dyplom za zasługi dla Jaworzna i bukiet kwiatów od władz miasta. W Jaworznie zaśpiewała po raz pierwszy.
- To dla mnie wielki zaszczyt. Cieszę się, że w końcu mogę wystąpić przed jaworznicką publicznością - mówiła podczas koncertu Basia Trzetrzelewska
Na scenie pojawili się też Mili Morena, Rudi Schuberth i Kevin Robinson, koncertujący z Basią. Dzień wcześniej w Jaworznie gościła Hanna Banaszak. A razem z Basią i innymi muzykami zagrał jaworznicki zespół eM Band. To właśnie Marek Malisz, lider grupy, wpadł na pomysł, aby na jaworznickie dni muzyki zaprosić Basię Trzetrzelewską.
- Z początku wydawało mi się, że taki koncert jest poza naszym zasięgiem. W końcu nawiązałem kontakt z Basią. Zaczęliśmy z sobą mejlować. Zgodziła się wystąpić z nami. Jestem niezmiernie dumny z tego, że mogłem zagrać z gwiazdą takiego formatu - mówi Marek Malisz. O Basi Trzetrzelewskiej słyszał chyba każdy jaworznianin. Basię kojarzą zarówno starsi, jak i młodsi mieszkańcy. Gdyby zapytać o nią starszych jaworznian, na pewno zaczną wspominać czasy, gdy przed laty mieszkała w Jaworznie. Jej rodzice słynęli z produkcji lodów. Bo najlepsze były właśnie te od Trzetrzelewskich, którzy lodziarnię prowadzili przy ul. Mickiewicza w centrum miasta.
W tym czasie Basia brała udział w konkursach piosenki. Już wtedy śpiewała z jaworznicką grupą rockową Astry, z którą wystąpiła na Festiwalu Awangardy Beatowej w Kaliszu. Była też członkinią najpopularniejszej żeńskiej grupy wokalnej w Polsce - Alibabki, a w 1977 roku śpiewała z debiutującą wówczas grupą Perfect. W szkole była prymuską, co potwierdzają jej koledzy i przyjaciele.
- Znamy się od podstawówki, ale dopiero w liceum chodziłyśmy do jednej klasy. Siedziałyśmy razem w jednej ławce. Basia zawsze mi podpowiadała. Była dobra z matematyki i fizyki. Zawsze uśmiechnięta, uczynna, życzliwa dla innych. Taka jest do dzisiaj - mówi Maria Koczur, serdeczna przyjaciółka Basi Trzetrzelewskiej. - Basia to "lala" i na pewno nie obrazi się za takie określenie. Spędziłyśmy z sobą dużo czasu. Znamy się bardzo dobrze - mówi Alicja Panek, druga pokrewna dusza Basi.
- Często jeździmy na jej koncerty. Odwiedzamy ją w jej domu. Basia regularnie zjawia się też w Jaworznie. Wtedy zawsze z kimś się spotyka. Jest bardzo towarzyska - mówią Władysław i Barbara Drabikowie, krewni Basi Trzetrzelewskiej.
Piosenkarka bardzo ciepło wypowiada się o swoim rodzinnym mieście. W Jaworznie jest średnio raz w miesiącu. Tu ma dom, rodzinę, przyjaciół. Jaworzno jest dla niej azylem, w którym może odpocząć.
O koncercie w Jaworznie marzyli nie tylko jaworznianie, ale i sama Basia - WYWIAD Z BASIĄ TRZETRZELEWSKĄ:
Mieszka pani w Wielkiej Brytanii, a mimo to często przyjeżdża do Jaworzna. Trudno rozstać się ze swoim rodzinnym miastem?
To, że nie mieszkam w kraju swojego dzieciństwa, nie oznacza, że mam tutaj nie przyjeżdżać. Tu się urodziłam i jak mówi Szymborska, bez tej miłości nie można żyć. Współczuję ludziom, którzy mieszkają daleko, np. w Australii albo w Stanach Zjednoczonych, bo aby odwiedzić Polskę, muszą spędzić wiele godzin w podróży. A tymczasem ja lecę dwie godziny, więc przylatuję co kilka tygodni. Kocham swoją rodzinę i przyjaciół. W Jaworznie wszystkie choroby mi przechodzą. Jeśli źle się czuję w Anglii, to wystarczy że przyjadę do Jaworzna, a zaraz jest ze mną lepiej. Oddycham inaczej. Nasze powietrze jest jest najświeższe, ale jednak tu czuję się najlepiej.
Dlaczego dopiero teraz wystąpiła pani w Jaworznie?
To było pierwsze zaproszenie do Jaworzna, jakie otrzymałam w czasie, gdy koncertowałam i miałam takie możliwości, aby wystąpić. Wcześniej przez pewien okres nie byłam w stanie śpiewać. Miały na to wpływ pewne smutne sprawy w moim życiu. Nie miałam też swojego zespołu. Ale teraz w końcu się udało i myślę, że uda się wystąpić jeszcze nie raz. Grupa eM Band podoba się mojemu zespołowi, a ja zawsze marzyłam o tym, by wystąpić z dużym big bandem. Na występ zgodziłam się od razu. Co będzie dalej, kto to wie...
A jakie są pani wrażenia po pierwszym koncercie na jaworznickiej scenie? Jak się grało dla sąsiadów, rodziny, jaworznian?
Przed rodziną i przyjaciółmi śpiewałam już wiele razy. Ale przed szerszym jaworznickim gronem nie miałam okazji. I co dziwne, nie denerwowałam się do momentu koncertu. Aż tu nagle przyszedł stres. Uświadomiłam sobie, że wszyscy są stąd, z mojego miasta. Nie wiem, co mi się stało. Być może byłam onieśmielona moimi poprzednikami i bardzo się denerwowałam przed wyjściem na scenę. Chciałam zaśpiewać jak najlepiej. I nie jestem z siebie do końca zadowolona, bo pomyliłam się kilka razy. Aranżacje grane przez eM Band były wspaniałe, ale zupełnie inne od mojego stałego zespołu. Ale i tak było wspaniałe. Cieszę się jednak bardzo, że wystąpiłam w moim Jaworznie.
Wystąpiła pani z chórem przyjaciół z piosenką "Amelki śpiew". Skąd ten pomysł?
Moi przyjaciele uwielbiają śpiewać. Gdy mamy jakąś imprezę, są czyjeś urodziny lub rocznica, to wszyscy śpiewają. Zaprosiłam ich do tego nagrania. Wyszło super.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?